Ania biegnie dla Fundacji Rak'n'Roll. Wygraj Życie!
Kolejny półmaraton. Kolejny powód do radości. Moje serce bije szybciej, bo znów uzurpuję sobie prawo do dołączenia, do Rak’n’Rollowej Rodziny.
To będzie mój czwarty raz, odkąd zaczęłam biegać dla Podopiecznych Fundacji. W zasadzie odkąd zaczęłam biegać świadomie.
Zrobiłam małe podsumowanie mojej biegowej przygody. Przez ten czas poznałam wielu cudownych ludzi. Poznałam historie o ludziach wyjątkowych. Poznałam historie smutne i radosne. Wszystkie chwytające bez wyjątku za serce i otwierające umysł.
Na początku stycznia byłam w siedzibie Fundacji i to, co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania.
W zasadzie nie wiem, czego miałam się spodziewać. Myślałam, fajna inicjatywa i chęć niesienia pomocy. Stali pracownicy na rzecz Fundacji, to życzliwi i kompetentni ludzie, którzy pragną pomagać innym. Dalece rozwinięta empatia emocjonalna pozwala im stawiać czoła najbardziej trudnym sytuacjom, przeplatanym z tymi najbardziej radosnymi, dosłownie od narodzin, po wyczekiwaną remisję.
Namacalne dotknięcie tego, co robi Fundacja, daje do myślenia.
Po wizycie musiałam wziąć głęboki oddech i pomimo późnej pory, zaliczyłam długi spacer pełen przemyśleń.
Nie zdawałam sobie sprawy, że jest aż tyle osób potrzebujących i że każda z nich jest otulona wsparciem i nie jest pozostawiona sama sobie.
Trzy godziny mojego wolontariatu, pobytu w Fundacji, stanowiące kroplę w oceanie, pozostawiły na mnie ogromne wrażenie i spowodowały, że jeszcze bardziej pragnę w jakiś sposób pomóc.
Nic w życiu nie jest dane nam raz na zawsze i tylko śmierć determinuje nasze życie. Wszystko, co znajduje się pomiędzy, to nasze życie utkane z wydarzeń, delikatnej przemijającej materii. Czasem pojawiają się koleiny. Czasem koleiny wyrzucają nas z obranego toru i musimy zaczynać od nowa, budując nie tylko własne zdrowie ale często chęć przetrwania. Jest to związane często ze zmianą życiowych priorytetów. Czasem z poszukiwaniem własnej, nowej drogi do celu. By żyć.
Wiem, że nie wynajdę cudownego środka, który mógłby tu w jakiś sposób cokolwiek zdziałać i wyeliminować raka, raz na zawsze. Bezczynnie jednak siedzieć nie będę. Jak mówią w Fundacji, rak to nie wyrok. Wyrolujmy więc razem raka.
Wasze wsparcie, a moje nogi mogą sprawić, że ktoś uwierzy, że da radę, o ile cierpienie przez wsparcie Fundacji stanie się znośnym.
Znów z radosnym sercem, w czerwonej sukience, choć na co dzień od lat przywdziewam wszystkie odcienie czerni, pobiegnę dla Pięknołysych, Boskich Matek, Lucynek i wszystkich Podopiecznych Rak’n’Roll.
Chciałbym, by tym roku moja zbiórka była wyjątkowa. Za tym gestem solidarności i wsparcia kryje się coś więcej.
Znajomi wiedzą, że przy zdrowym rozsądku, od lat pielęgnuję w sobie gen szaleństwa.
Chciałabym zebrać jak najwięcej funduszy, które zasilą konto Fundacji.
Przy przekroczeniu przez zbiórkę 1.000 złotych, zamienię swoją czerwoną, biegową sukienkę na strój Wonder Woman.
Bo cuda się zdarzają!
Zawsze jest łatwiej dawać, niż prosić, co nie zniechęca mnie do zbiórki, ale nie jest też łatwym zadaniem.
Pod mój wyjątkowy i specjalnie na ten cel utworzony profil biegacza, podpięty jest bezpieczny link do wpłat. Wystarczy 5 złotych.
Proszę, by osoby wpłacające zostawiały swoje imię, o ile mają chęć nazwisko lub chociaż pozwoliły mi na ich identyfikację.
Osobę, która wpłaci sumarycznie największą sumę, zaproszę na kolację.
Zachęcam do wpłat. Każda złotówka się liczy!
My challenge
Po przekroczeniu sumy 1000 złotych pobiegnę w stroju Wonder Woman. Osobę, która sumarycznie wpłaci najwięcej, po przekroczeniu również tej sumy zbiórki, zaproszę na kolację.
Aneta, dziękuję! Przepiękny gest. Moja radość wielka. Pozdrawiam ciepło! Ania
Ania